niedziela, 22 września 2013

Caucasus Tour 2013 - epilog

Od powrotu z wyjazdu minął ponad miesiąc. Miesiąc, w ciągu którego mocno zassała mnie praca (w końcu trzeba było nadrobić trzytygodniową nieobecność), miałam kilka wyjazdów motocyklowych (które spowodowały, że przejechałam kolejne 3000 km), a także dwukrotnie prezentowałam zdjęcia z Caucaus Tour szerszej publiczności.

Z perspektywy czasu mogę potwierdzić to, co czułam podczas i tuż po tym wyjeździe - póki co to wyjazd życia. Piękne krajobrazy i w ogóle tamtejszy klimat to coś, co chyba wspominam najlepiej. W dodatku przejazd trasą zaproponowaną przez Grześka był dla mnie jednym wielkim, trzytygodniowym poligonem, na którym ćwiczyłam technikę jazdy. Było wszystko, każdy rodzaj nawierzchni i terenu (no, może z wyjątkiem piachu (ale to nadrobiłam po wyjeździe)). Każde warunki pogodowe. Była radość i złość, śmiech i łzy. Było wszystko. Ten wyjazd był pełny i kompletny.

wtorek, 3 września 2013

Caucasus Tour 2013 - Odwrót!

06 sierpnia 2013 - wtorek
07 sierpnia 2013 - środa
08 sierpnia 2013 - czwartek
09 sierpnia 2013 - piątek
10 sierpnia 2013 - sobota

Wtorek:
W Mestii wita nas piękny poranek. Śniadanie jemy w hotelu obok. Grzesiek nie bardzo chce się tam pokazywać, bo dzień wcześniej wynegocjował już dobrą cenę dla grupy, po czym nastąpiła zmiana planów. Na śniadanie udaje się zamówić jajka sadzone i chleb. I herbatę. Azerską. O podwójnej jakości - jak głosi napis na opakowaniu ;) Lekko serwisujemy motocykle, tzn. Naciągamy łańcuchy, poprawiamy lusterka, ja uzupełniam olej w scottoilerze. Dodatkowo myjemy rejestracje - chcemy dzisiaj wjechać do Turcji, więc wiemy, że będziemy musieli przejść żmudną procedurę sprawdzania rejestracji "pińcet" razy.

poniedziałek, 2 września 2013

Caucasus Tour 2013 - Górska ścieżka dla osłów

05 sierpnia 2013 - poniedziałek

Mam sen, że Bułek i ja gubimy po jednym kufrze, konkretnie lewym. Nie wierzę w sny, zwłaszcza takie "bez sensu". Idziemy na śniadanie, jesteśmy pierwsi na sali. Co ciekawe, pani ze śniadaniowej obsługi nas zamyka na klucz. Czy na pewno nie jesteśmy w psychiatryku? Inni ludzie chcą się dostać do jadalni, ale nie mogą... A my nie możemy wyjść. Na szczęście, gdy kończymy jeść, pani nam otwiera drzwi i jesteśmy wolni :)

Pogoda jest "taka sobie" tzn nie pada, ale może zacząć. A tego byśmy nie chcieli. W regionie padało w poprzednich dniach, więc może już wystarczy? Przy wyjeździe z miasteczka nie może obyć się bez pogubienia drogi - są remonty, objazdy, ale w sumie trochę to olewamy i przez budowę jedziemy jak nam GPS wskazuje. Stajemy też, żeby zrobić sondaż - ubieramy przeciwdeszczówki, czy nie? Tym razem decydujemy się nie zakładać kondomów i jedziemy dalej. W szybkim tempie przemieszczamy się do Lentechi (Lentekhi). W sklepiku kupujemy wodę - jedyne 5 litrowych butelek jakie było, w dodatku jest tylko lekko słona gazowana Borjomi. W dalszej części miasteczka udaje się kupić chleb, ser, pomidorki i cebulę, czyli standardowy zestaw piknikowy. Gdy robimy zakupy omija nas grupa Czechów w trzech terenówkach.

niedziela, 1 września 2013

Caucasus Tour 2013 - Walka o swoje

04 sierpnia 2013 - niedziela

Śniadanie jemy u Grześka i Romka bo mają najbardziej wypasiony pokój - tzw wersja lux. Ponieważ jak przychodzę, to już wszystko jest zrobione, to zajmuje się zmywaniem "garów".

Chwilę mocujemy się z kłódką przy bramie parkingu, ale w końcu udaje nam się wyjechać. Poza ścisłym centrum (tj. Slatin Avenue) Gori to nieciekawe małe miasteczko. Objazdy wyprowadzają nas na drogę wyjazdową z miasta. Niby jest tam zakaz ruchu, ale wszyscy pokazują nam, ze mamy jechać dalej. To jedziemy. Czuję, jakbyśmy jechali pod prąd, bo wszystkie znaki skierowane są tyłem do nas. Nie ma absolutnie żadnego ruchu samochodowego. W pewnym momencie droga dochodzi do autostrady, ale jest raczej zjazdem z niej, a nie wjazdem na nią, w dodatku odgrodzonym taśmą - fakt, leżącą na ziemi w większości, ale jest. Z autostrady w tę "naszą" drogę zjeżdża policja, ale totalnie się nami nie interesuje i jedzie dalej. Przez chwilę stoimy i myślimy co zrobić, bo możemy jechać tylko w prawo, a powinniśmy w lewo, nie wiemy kiedy uda się nawrócić i zastanawiamy się, czy nie zawrócić i spróbować wyjechać z Gori jeszcze raz. W końcu jednak wjeżdżamy na autostradę.