niedziela, 3 września 2017

Kirgistan 2017 - Dzień 1 - Nie ma fruuu do FRU

28 lipca 2017 - piątek

No to lecim. Najpierw z Krakowa do Warszawy. Udało się kupić bilety na samolot w cenie niższej od kolejowych, więc całkiem nieźle. W Warszawie odbieram swój wielki bagaż - serio - to największa torba z jaką kiedykolwiek udało mi się podróżować. No ale tak to jest, jak się bierze "wszystko", również do wspólnego użytku. Bagaż może i duży gabarytowo, ale waży regulaminowe 25 kg. No... prawie. Okazało się, że w "Locie" maksymalnie jest 23 kg. Ale pani z okienka check-in po wstępnym marudzeniu puściła bez dopłaty za nadbagaż. No to jestem w Wawie i czekam. W sumie, to dzisiaj mam też telefoniczną rozmowę o pracę, którą mam nadzieje uda mi się odbyć z lotniska. Lot jest opóźniony.

Na lotnisko dociera Ola i próbujemy do mojego bagażu dorzucić jeszcze jedne namiot, który mógłby robić za "łazienkę". Nie udaje się, bo to jeden z tych okrągłych decathlonowych wynalazków. Odprawiamy się i okazuje się, ze dość ciężko o miejsca koło siebie, więc raczej będziemy z dziewczynami porozstrzelane po całym samolocie.

Ustawiamy się w kolejce do kontroli bezpieczeństwa, ale za 5 minut mam się wdzwonić na rozmowę, więc odpuszczam i siadam z boku kolejki. Rozmowa trwa kilka minut, bo przekładamy ją na "po urlopie" - w sumie miło. Więc mogę się wyluzować i całkowicie przełączyć w tryb urlopowy. Przechodzę przez security, ale niestety cofają mnie, bo mam jakiś podejrzany metalowy przedmiot. Okazuje się, ze to kłódka i po ponownym sprawdzeniu mogę iść dalej. Łapię Olę w sklepie ze wszystkim, kupującą artykuły pierwszej potrzeby dezynfekcyjno-rozgrzewająco-rozweselającej :) W sumie nie stosuję tego typu wyrobów, ale też kupuję - będzie dla grupy.

Siadamy w knajpce i zamawiamy po piwie. Schodzą się kolejne dziewczyny - Bawarka, Ewa, Asia.


Opóźnienie samolotu jeszcze wzrasta, więc zamawiamy więcej piwa, wina i jakiś lunch, bo zgłodnieć można. Jakoś przeżyjemy lotniskowe ceny. Ola robi też pierwszą odprawę, rysując nam trasę palcem po mapie.


W końcu następuje boarding, przy którym dają nam kanapki i soczki w ramach rekompensaty za oczekiwanie. Ola i ja zajmujemy miejsce przy wyjściu awaryjnym, przy siedzeniu stewardessy - dzięki czemu mamy chyba ciut więcej miejsca.

Lot jest dość krótki. Oglądam film "Life" ale jest "taki se". Lądujemy koło 21:50. Czyli kwadrans po odlocie samolotu do Biszkeku. Nawet nie poczekał... W sumie to nawet są podzielone zdania, czy w ogóle wyleciał. Ale tak, wyleciał. Zabrał pasażerów, którzy nie polecieli dzień wcześniej, ze względu na burze nad Turcją. Wiemy, że powinien być jeszcze lot do Biszkeku około północy, ale akurat jest weekend i go nie ma. Po odstaniu w gigantycznej kolejce niezadowolonych pasażerów, przebukowują nas na kolejny dzień, tę samą godzinę. Czyli... mamy niezaplanowany przymusowy postój w Turcji. I kilka pytań - co z bagażem? Przekierują go? Doleci? Odebrać go i męczyć się z nim w Stambule? W końcu zostawiamy bagaże na łaskę i niełaskę Turkish Airlines.

W kolejkach do wszystkiego nawiązujemy przyjaźnie z innymi "utkniętymi" Polakami. I udowadniamy prawdziwość twierdzenia, że  "kolejka, w której nie stoisz porusza się szybciej". W tej do kontroli paszportowej akurat jest zmiana celników...  Ponieważ przysługuje nam hotel, stajemy w kolejnej kolejce do "hotel desk". Tu jest lepiej - rozdają fantę albo wodę mineralną i kanapki. Bierzemy. Potem jeszcze chwilę czekamy i zapraszają nas do autobusów transferowych. Trochę to wszystko jest chaotyczne, ale nasz autobus jest jakiś najsprawniejszy. Dosiada się do nas Paweł (okazuje się, ze mamy kilku wspólnych znajomych), który właśnie spóźnia się na górską ekspedycję. Pod hotel dojeżdżamy jako pierwsi i również pierwsi meldujemy się przy desku i otrzymujemy pokoje. W sumie trochę kicha, że te wszystkie rodziny z małymi dziećmi dopiero przyjeżdżają po nas i lądują w rosnącej kolejce, ale trudno. Tym razem miałyśmy szczęście.

Mamy plan na jakieś piwko czy inne winko przed snem, ale okazuje si, że wszystko jest zamknięte, a mimo, że to Mercure/Pullman, to bary hotelowe nie działają... Internet też nie działa. I jest gorąco... Dobrze, że działa klimatyzacja w pokojach. No to do jutra...



Informacje praktyczne:
  • W PLL LOT w klasie ekonomicznej bagaż rejestrowany może ważyć max. 23 kg.
  • Wiza w Turcji kosztuje 25 Euro lub 30 USD i dostaje się ją "od ręki".
  • Jeśli bagaż uległ uszkodzeniu w podróży, od razu zgłaszajcie to w "bagażu zaginionym" oraz składajcie pisemną reklamację do przewoźnika w ciągu kilku dni (max tygodnia). Ja zajęłam się tym po powrocie do cywilizacji i temat odrzucono. Ale jeszcze ich pomęczę...
  • Za opóźnione loty też przysługują odszkodowania - warto się zapoznać z warunkami. Ja to wciąż muszę zgłosić dla naszego wyjazdu - pewnie odpowiedzą, że za późno, ale powalczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz